Pomiń zawartość →

Innowacyjność

Znam żuławskiego przedsiębiorcę, który był bardzo innowacyjny. Miał doradcę – naukowca, który wciąż mu podsuwał nowe, dobre, ale niezwykle drogie w realizacji pomysły. Naukowcy tak mają, wymyślają rzeczy, których często nikt, kto twardo stąpa po ziemi, nie jest w stanie zrealizować.

Ów przedsiębiorca zatrudniał inżyniera, którego zadaniem było sprowadzenie pomysłów naukowca na ziemię. Najpierw długo marudził, że to się nie da, że lepiej kupić za ciężkie pieniądze gotowca. Zamykał się na kilka dni w warsztacie, wiercił, toczył, frezował, skręcał… Wreszcie przynosił rozpromieniony coś, na widok czego, naukowiec łapał się za głowę, a następnie krzywił. Po wyjaśnieniach inżyniera sytuacja powoli się zmieniała. Akademik najpierw znacząco kiwał głową, a potem, aż klaskał z uznaniem, radością i w końcu, z dumą.

Tak było kiedyś.

Znam też innego żuławskiego przedsiębiorcę. Chcąc zrealizować dobry dla swojej firmy pomysł zatrudnił młodego wilka po lajtowym kierunku w europejskiej szkole wyższej. Zadaniem europeisty było napisać dobry wniosek o dotację. Rolą przedsiębiorcy było wskazanie upragnionego przedmiotu w katalogu wyrobów znanego zachodnioeuropejskiego producenta. W tej sytuacji, obowiązkiem naukowca pozostało, tylko i aż, dodanie dobrej opinii dla pomysłu. Za to otrzymywało się dodatkowe punkty.

Tak jest teraz w większości przypadków, nazywanych działaniami innowacyjnymi. I, co tu dużo mówić, taka praca może dać też dużo radości.

Innowacyjność potrzebuje wolności i ryzyka. To są dobra coraz rzadsze na Żuławach, w Polsce i Europie. Urzędnicy, nawet nie wiadomo jak wysokiego szczebla europejskiego, nigdy tego nikomu nie zapewnią. Ich zadania są całkiem inne.

Grzegorz Gola

 

Dziennik Bałtycki, Żuławy i Mierzeja, 4 lipca 2014 r.

Opublikowano w Publicystyka

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *