Pomiń zawartość →

Bajka o żuławskiej żabce

Jak wiadomo, wszystkie żaby na świecie chcą mieszkać na Żuławach. To dla nich wymarzona kraina. Ileż tu rowów, kanałów, rzeczek, bagien i bajorek… W nadbrzeżnych szuwarach, gdzie rosną trzciny i pałki wodne wysokie prawie jak drzewa, jest żabie królestwo. Tutaj na wielkich jak zielona patelnia liściach nenufarów przyjmują swoich poddanych król i królowa wszystkich żab. W płytkiej wodzie, tuż przy brzegu, tam gdzie stare wierzby głaskają swoimi witkami błękitną taflę wody, przychodzą na świat żabie księżniczki. A wieczorem niesie się po łąkach i po urodzajnych żuławskich polach najmilszy sercu każdego Żuławiaka koncert. To wszystkie żaby zmęczone całodziennym nicnierobieniem rozpoczynają wieczorne muzykowanie na instrumenty dęte i dmuchane. Hen, daleko, aż na malborskim zamku, słychać rechot i kumkania.

Nie masz dla żab lepszego miejsca na świecie jak Żuławy.

Pewnego roku, nie aż tak dawno temu, było bardzo upalne lato. Słońce grzało niemiłosiernie. Trudno było znaleźć choćby odrobinę cienia. Bajorka i bagna powysychały a w rowach i kanałach, rzecz na Żuławach niesłychana!, zaczynało brakować wody! Wielkie pompy, które w czasie suszy nawadniają uprawy buraków i pszenicy nie nadążały z pompowaniem wody. Na żabie królestwo padł blady strach.

Biedne żaby, zamiast jak zwykle radośnie pluskać się w wodzie, nieruchomo wpatrywały się w niebo szukając z nadzieją jakichkolwiek oznak zbliżającego się deszczu. Smutne czekały na pojawienie się choćby niewielkiej chmurki. Nawet rechotać o zmierzchu im się już nie chciało..

Ale jedna mała żabka na przekór wszystkim wciąż dokazywała. Gdy w upale wszystkie wzdychały o odrobinę wody, ona wesoło skakała i darła się wniebogłosy:
– Jutro spadnie deszcz! Jutro spadnie deszcz!
– Ach ta dzisiejsza młodzież… za moich czasów…- kumkał na to z coraz większym zniechęceniem żabi tata.
Inne żaby nie były, aż tak pobłażliwe:
– Chcesz być mądrzejsza od wszystkich? – denerwowała się sąsiadka żaba, która nigdy nie miała swoich żabich dzieci. – Przecież na niebie nie ma ani jednej chmurki. Deszczu nie będzie. Jesteś tak mała, a już tak przemądrzała, że aż głupia. Wstydź się!

Jednak na drugi dzień, ku zdziwieniu wszystkich, rozpętała się wielka burza i spadł rzęsisty i obfity deszcz. Na powrót rowy napełniły się wodą a wielkie pompy nie musiały już nawadniać łąk i pól.

Wszystkie żaby z radością pławiły się w wodzie. Zabawom i uciechom nie było końca. Najbardziej zadowolona była mała żabka, którą wszyscy teraz podziwiali. Rozpierała ją żabia duma. Tego dnia była prawdziwym bohaterem.
– Miałam rację! Miałam rację! A nie mówiłam? – rozpowiadała na lewo i prawo – Wiedziałam, że spadnie deszcz. Widzicie, jaka jestem mądra?

Cała żabia społeczność jednak bardzo szybko zapomniała o jej nadzwyczajnych mądrościach i zasługach. Wszyscy wrócili do swoich zajęć i nie chcieli słuchać o wydarzeniach sprzed kilku dni. Zwłaszcza, że teraz największe zainteresowanie wszystkich żab wzbudzały łaciate, czarno-białe krowy pasące się nieopodal, na pokrytej zieloną, soczystą trawą łące. Kiedy przychodziły do wodopoju, żaby z zazdrością przyglądały się im.

–  Jakież te krowy są wielkie… Nigdy i nikt im nie dorówna… My, żaby jesteśmy takie małe i niepozorne…–  głośno wyraziła swoją opinię sąsiadka żaba. Wszystkie żaby przytaknęły jej w milczeniu

Wszystkie – oprócz naszej małej żabki. Ta darła się znowu:
– Hej, słuchajcie wszyscy! Jeśli zechcę to zaraz będę tak wielka jak krowa-holenderka, zobaczycie, urosnę i już wszyscy będą musieli mnie słuchać! Będę wielka jak krowa! Będę wielka jak krowa!
– A ona znowu wszystkim przeszkadza! Uspokójżesz się wreszcie mała żabo! Nie ty tu jesteś najważniejsza i przestań wreszcie hałasować. Nigdy nie ma spokoju przez te nieokrzesane bachory! – denerwowała się sąsiadka żaba, która nigdy nie miała swoich żabich dzieci.

Napomnienia nie przyniosły skutku.
– Skoro potrafiłam przewidzieć deszcz potrafię również urosnąć. Zobaczycie, jaka będę wielka! Patrzcie tylko!
Nabrała w płuca tak wiele powietrza ile było w stanie się w niej pomieścić i stanęła na tylnych łapkach. Nadymała się przy tym coraz bardziej.

Po chwili zapytała dumna:
– No i co, jestem już tak duża jak krowa?
– Ale z ciebie głuptas! Czy nie widzisz jak wiele ci jeszcze brakuje, co byś nie zrobiła, nie będziesz taka wielka! – zaśmiały się żaby.
Na te słowa mała żabka zdenerwowała się nie na żarty. Po raz kolejny zaczerpnęła wielki haust powietrza jeszcze wyżej unosząc głowę i zapytała:
– No, no i kto jest teraz większy? Ja czy krowa?
Żaby pokładały się ze śmiechu:
– Krowa!
Jakiś dowcipniś zawołał:
– Ty, ty jesteś większa, cha, cha, cha! Ale od krowiej racicy!

Na to mała żabka mądrala jeszcze bardziej się zezłościła i zawołała resztkami sił:
– Teraz uważajcie! Zaraz zobaczycie!
Nadęła się jeszcze mocniej. Już ledwo nabierała powietrza… Już prawie nie mogła oddychać… Oczy wyszły jej na wierzch… Prawie uniosła się w powietrze. Żaby zamarły z przerażenia. Niektóre tak się przestraszyły wyczynu małej żabki, że pochowały się w gęstej trzcinie!

I nagle… – huk! Wielkie – bum! Mała żabka pękła. Rozprysła się na tysiąc drobnych strzępków. Nie zostało po niej nic. Tylko na powierzchni wody utworzył się wielki krąg – jakby ktoś wrzucił duży kamień. Ale z czasem nawet falowanie znikło.

– Dobrze ci tak – powiedziała sąsiadka żaba, która nigdy nie miała swoich żabich dzieci. – Nie każdy, kto podczas suszy przewidzi deszcz, może, w czasie kiedy wody jest pod dostatkiem, stać się wielkim jak krowa

Z drugiej strony – trochę żałowała małej i głupiutkiej żabki.

opracowanie własne na podstawie popularnej bajki
zdj. Jolanta Klupś

Opublikowano w Epika

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *