Pomiń zawartość →

Mobilność

Czy mieszkańcy Żuław są mobilni? Pytanie o mobilność Żuławiaków nasuwa się w kontekście przygotowywania różnego rodzaju strategii, które mają nam zapewnić rozwój regionu. W rzeczywistości – raczej ułatwić pozyskanie pieniędzy z dotacji, co niekoniecznie musi się wiązać z poprawą koniunktury.

Oczywiście, najpierw zastanówmy się nad definicją mobilności. Niech chodzi o mobilność zawodową i społeczną, czyli, w skrócie, o łatwość zmiany miejsca zamieszkania lub/i miejsca pracy. Pomińmy, w tym miejscu, że może to również oznaczać zdolność do elastycznego i sprawnego działania. To byłby już temat do oddzielnych rozważań.

Postawmy tezę, że wbrew panującym utyskiwaniom i narzekaniom jesteśmy wyjątkowo mobilni. Gadanina o wysokim bezrobociu w powiecie nowodworskim spowodowanym brakiem mobilności to pusty stereotyp, którym czasami jest wygodnie się posłużyć, aby ukryć ogólnie złą sytuację – jak to się zwykło mówić – społeczno-gospodarczą.

Dowody na mobilność każdy może dostrzec gołym okiem. Szkoda tylko, że niektórzy (Ci Co Więcej Mogą) widzą to dopiero po nieco dłuższym zastanowieniu. A przecież… Z Nowego Dworu Gdańskiego do pracy za granicą, ostrożnie szacując, wyjechało, czyli „umobilniło się”, około 1000 osób (na nieco ponad 10000 mieszkających). Jest to około 20% siły roboczej. W powiecie nowodworskim jest przeszło 2000 zarejestrowanych bezrobotnych. I przyjmijmy, że Ci co wyjechali nie znaleźliby pracy na miejscu. Wszak wyjeżdża się raczej z musu, niż dla przygody. Zatem, przynajmniej co trzeci bezrobotny jest mobilny. Czy to oznacza słabą elastyczność na rynku pracy?

Dodajmy jeszcze spory czarny i szary rynek pracy, z którego korzystają bezrobotni w sposób doraźny, a który znajduje się zazwyczaj w Trójmieście, Elblągu, Tczewie, Malborku i Kwidzynie. O wielkości mobilności w tym kierunku można się przekonać obserwując pojazdy i ich pasażerów mijających rogatki stolicy Żuław we wczesnych godzinach rannych.

Do ludzi mobilnych dopiszmy jeszcze sporą grupę osób, którzy traktują dobrze położoną miejscowość jako miasto-sypialnię. Tych byłoby zdecydowanie więcej, gdyby komunikacja publiczna działała z nieco większą częstotliwością…

Czy mobilność są w stanie zmierzyć oficjalne statystyki? Raczej nie. Szkoda, że nikt nie liczy (jak to jest np. w Niemczech) liczby miejsc pracy w naszym mieście i okolicy. Miarą mobilności byłby stosunek liczby wszystkich pracujących do ilości etatów dostępnych na miejscu.

Jesteśmy zatem mobilni. I to wcale nie dlatego, że w urzędzie pracy można dostać dodatek dla osób podejmujących pracę poza miejscem zamieszkania lub  premię relokacyjną za przeprowadzkę. W polskich warunkach, przy proporcji zarobków i kosztów utrzymania w nowym miejscu, warto zmieniać swoje życie tylko w przypadku wyjazdu do naprawdę dobrze płacących pracodawców.

A może dobra praca, jest rzeczywiście tylko bardzo, bardzo daleko – tylko tam, gdzie już nie sięga albo jest za słabe polskie prawodawstwo? I to dlatego nie mamy innego ekonomicznego wyjścia – musimy być mobilni.

Opublikowano w Publicystyka

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *