Pomiń zawartość →

Kult cargo

Gdzieś na Oceanie Spokojnym, przeszło sto lat temu, ludzie uwierzyli, że samoloty są wysłannikami bogów. Zderzenie słabo rozwiniętej i prymitywnej tubylczej cywilizacji z wysoko rozwiniętą cywilizacją Zachodu poskutkowało powstaniem tzw. kultu cargo. Oto wystarczy, naśladując białych, wybudować lotnisko, aby otrzymać z nieba wszystko, co jest niezbędne do życia. Tego typu wierzenia osiągnęły apogeum podczas amerykańsko-japońskiej wojny na Pacyfiku. Na wielu dziewiczych wyspach wybudowano wówczas wojskowe bazy zaopatrywane wyłącznie poprzez transport powietrzny.

Do dziś, gdzieś na skrawkach lądu pośrodku oceanu, stoją atrapy wież kontroli lotów wybudowane z drewna i palmowych liści, a w gęstej dżungli wycinane są polany w kształcie lądowisk i pasów startowych. Wielki wysiłek tubylców ma służyć pozyskaniu przychylności niebios, które już, zaraz przyślą oczekiwane fanty, jako nagrody gwarantujące równość, szczęście i dostatek.

Niestety, w XXI wieku, w samym środku Europy, w Polsce, ale nie tylko, również nie brakuje wyznawców kultu cargo. Najczęściej jego czcicielami (cóż z tego, że nieświadomymi) są samorządy. Dumne, poniekąd słusznie, że inwestując w stadiony, drogi, chodniki i lampy uliczne nadrabiają wielodziesięcioletnie zaległości infrastrukturalne. Daremne są jednak oczekiwania, że jest to źródło bogacenia się zwykłych obywateli. Oczywiście, każdy to stwierdzi, rośniemy, piękniejemy i zmieniamy pozytywnie wizerunek naszych miast i wsi. Wzrost to jednak jeszcze nie rozwój. Podstawowe pojęcia ekonomiczne są rozumiane opacznie. Rośnie produkt (czyli, w skali kraju, PKB), ale dochody stoją w miejscu, albo nawet maleją – ze względu na wciąż rosnące koszty.

Mówi się, że co trzecia inwestycja zrealizowana na fali koniunktury wydawania unijnych pieniędzy zostanie brutalnie zweryfikowana przez życie: gospodarkę i możliwości budżetowe lub przez „brak życia” – fatalną demografię.

Ileż to mamy przypadków nowoczesnych centrów kongresowych i wystawienniczych, wielkich hal widowiskowo-sportowych, stadionów powstałych za blisko siebie, bezsensownie konkurujących o tego samo klienta? W skali gminnej są to zarastające chwastami place zabaw, na których nie bawią się dzieci i ścieżki rowerowe po których jeżdżą, co najwyżej, balkoniki seniorów.

Tak oto powstaje wyzwanie dla nowo wybieranych władz. Wydano wiele milionów złotych, włożono mnóstwo pracy. Pojawiło się oczekiwanie, że szybko nadejdzie dobrobyt. Oby…

Dobrze oświetlone i oznakowane specjalnymi tablicami inwestycje są dobrze widoczne z daleka i wysoka. Ponoć nawet z kosmosu.

Opublikowano w Publicystyka

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *